Dwa dni temu Cudd stuknęły cztery miesiące. Z jednej strony mało, ale czy na pewno? Dokładnie cztery miesiące rozpierała mnie euforia, że w końcu na świecie pojawił się mój dzieciak. Kolejne dni ciągnęły się leniwie na oczekiwaniu na odbiór wymarzonego szczeniaka.
Minęły kolejne dwa miesiące. Co mogę o niej powiedzieć? Wciąż się poznajemy, lecz w jej oczach widać od pierwszych wspólnych minut iskierki i zaufanie. Zaufanie, o które mam nadzieję zdobyłam.
Panie premierze, jak żyć ze szczeniakiem?
Żyć normalnie. Jakby nic wielkiego się nie stało. Owszem, przybycie nowego domownika to wielkie wydarzenie, które na pewno wywoła w każdym falę euforii, ale dobrze jest ściągnąć wodze emocji, by nie zepsuć czegoś już na samym początku :D
Lisiura rośnie. Wiążę z nią sporo planów, ale staram się jej nie przytłaczać tym. jest jeszcze młoda. Niech sobie rośnie, dojrzewa, biega po tęczy licząc, że świat jest wybitnie piękny. Mamy czas, nie ma się z czym śpieszyć :)
Co przy tym chciałabym napomknąć - coraz częściej w internecie natrafiam na zdjęcia młodych szczeniąt, od kilku dni w nowym domu, które już biegają w pełni szczęścia za frisbee. Czy to dobry czas? Z czym kto wiąże jakie plany. Ja czekam. Bawimy się, poznajemy siebie nawzajem, rozwijamy i uczymy pojedynczych, łatwych sztuczek.
Co się u nas zmieniło od czasu przybycia Cudd?
Raczej niewiele. Staram się rozdzielać ten czas między obie suki. Kora raczej nie wygląda na wybitnie obrażoną faktem, że do jej idealnego, perfekcyjnego królestwa wszedł z brudnymi buciorami jakiś bezczelny czekoladowy szczeniak. Z dnia na dzień widzę powstającą między nimi więź. Śpią już razem, niekiedy mocno do siebie przytulone. Zaczynają (o zgrozo!) wspólnie kombinować... Jest dobrze.
Post o wszystkim i o niczym. A o tym drugim w szczególności. Powracam do blogowania po dobrych dwóch latach przerwy.
Co na podsumowanie? Lisa rośnie, zęby wypadają, uszy stają, sierść się wala.
Do dzisiaj nie wierzę, że ta, nie taka już mała, kulka w pełni wywalona na moim łóżku jest ze mną. Czekałam dobre trzy lata. No i się doczekałam :)